Kiedy miałam 16 lat, na Penn Station w Nowym Jorku podeszła do mnie harcerka z Elite Model Management i zapytała, czy jestem zainteresowana modelingiem. Dała mi swoją wizytówkę i kazała umówić się na spotkanie. Wtedy, podobnie jak teraz, byłem sportowcem i codziennie ćwiczyłem. Miałem 170 cm wzrostu i ważyłem 120 funtów i byłem podekscytowany, że moje poświęcenie miało przynieść nieoczekiwany rezultat. Na spotkanie ubrałam się starannie, w mój najlepszy pomysł na modelowy szyk: biały T-shirt i dżinsową minispódniczkę. Agent, którego spotkałem, powiedział, że podoba mu się mój wygląd, ale moje nogi były zbyt „silne”. Wyjaśniłem, że jestem mistrzem kraju w grze w squasha. „Przestań grać w squasha” – powiedział. – A potem wróć i spotkaj się ze mną. Jego sugestia nie spotkała się z zainteresowaniem: tego lata w Malezji odbywały się Mistrzostwa Świata Juniorów, a ja reprezentowałem Stany Zjednoczone. Wyszedłem rozczarowany, nie tyle, że nie znajdę się na okładce magazynu, ale że moja jedyna cecha, która uczyniła mnie takim zwycięzcą na korcie – moje szybkie, sprinterskie uda – w rzeczywistości może być brzydka .
W wieku 20 lat zostałam zauważona przez inną agencję. Po obejrzeniu moich strzałów w głowę, booker poprosił mnie, abym wstał. Kiedy to zrobiłem, przyłożył dłonie do policzków niczym Macaulay Culkin Sam w domu i krzyknął: „TWOJE UDA!” Obciągnęłam spódnicę, żeby zakryć obolałe mięśnie, i wybiegłam z biura tak szybko, jak tylko mogłam.
Opowiem Wam o moich nogach: wyglądają jak odwrócone do góry nogami kręgle. Jeśli naprężę uda, odbijesz się od nich o jedną czwartą. Mój tyłek przypomina dwie połówki kuli do kręgli umieszczone obok siebie. Nie ma tam ani grama tłuszczu, są tylko mięśnie. Było to przydatne, gdy byłem pełnoetatowym zawodowym sportowcem; teraz, gdy jestem powieściopisarką, jest to mniej istotne, zwłaszcza w epoce obcisłych dżinsów. I szczerze mówiąc, czasami nienawidzę ciała, na które tak ciężko pracowałam.
Przez prawie 20 lat wyczynowo grałem w squasha, najpierw w krajowej lidze juniorów, a następnie podczas światowego tournée. Godziny sprintów i ćwiczeń plyometrycznych zapewniły mi budowę potrzebną do rzucania się, sprintu i nurkowania w celu oddania strzału. Byłem na tyle dobry, że wygrałem międzyuczelniane mistrzostwa w squasha i awansowałem na 38. miejsce w światowych rankingach. Teraz, pięć lat po moich ostatnich zawodach, nadal gram w squasha nawet cztery razy w tygodniu. A przy wadze 145 funtów (10 funtów więcej w stosunku do mojej wagi konkurencyjnej) nadal jestem zbudowany jak pływak z NRD.
Wiem, że powinnam doceniać swoją sylwetkę. Ale w świecie, w którym szczupłe kobiety, takie jak Cameron Diaz i Jessica Biel, są sławne za swoje szczupłe, „atletyczne” ciała, nie ma pochlebnego przymiotnika dla kogoś tak masywnego jak ja. Te gwiazdy są niewątpliwie wysportowane i zadbane, ale dla takich kobiet jak one „zajęcia sportowe” oznaczają spinning lub jogę, które zaliczam do zajęć w czasie wolnym, a nie do sportów wyczynowych. Wiem, że nie powinnam porównywać się do tych rzadkich, pięknych bestii, ale kiedy ich budowę ciała określa się jako wysportowaną, czuję się jak dziwak, bo nie mieści się nawet w luźne, luźne dżinsy typu boyfriend. Są chwile, kiedy dostrzegam swoje odbicie, całe pośladki i uda, i czuję się brzydko i męsko. Konsultowałem się nawet z trenerami w sprawie usprawnienia moich nóg. (Powiedziano mi, że to niemożliwe. Jestem po prostu tak skonstruowany, że jeśli w ogóle będę ćwiczyć, mięśnie ud będą rosły.)
Pomimo moich najlepszych intencji naprawdę nie jestem w stanie w pełni uznać kobiecego, atletycznego ciała za coś pięknego – nawet u innych. Kiedy widzę te silne, wyrzeźbione kobiety chwalone na zdjęciach, zazwyczaj co cztery lata w miesiącach poprzedzających Letnie Igrzyska Olimpijskie, moja naturalna reakcja nie jest hojna. Przyjrzę się zdjęciom, które celebrują prawdziwe mięśnie, a nie ujędrnioną sylwetkę uzyskaną dzięki jodze czy pilates, i zobaczę na nich dziwną mieszankę twardych ciał i fantazyjnych ubrań. Patrzę na te niezwykłe kobiety i coś głęboko we mnie mówi, że są zbyt rozdarte, zbyt grube i sprzeczne ze społecznymi ideałami piękna.
Rozpoznaję siebie w tych sportowcach. Ja też znosiłam krytykę pod adresem mojej dolnej części ciała i wiem, że ją uwewnętrzniłam. „Spójrzcie na nogi tej Pochody” – zawołał kiedyś ktoś z widowni podczas meczu. Powiedzmy, że nie zostało to wypowiedziane w duchu podziwu. Kiedy trenowałem młodszych zawodników, rodzice powiedzieli mi, że w żadnym wypadku nie powinienem dawać ich córkom ćwiczeń, które sprawiłyby, że ich delikatne, szczupłe nogi byłyby zbyt duże lub mocne. „Mam nadzieję, że Taylor będzie sprawniejsza, ale nie chcę, żeby jej nogi wyglądały jak Twoje” – wyjaśniła jedna z mam. To sprawiło, że zapragnąłem założyć na kort spodnie dresowe.
Myślę, że nie tylko mnie dręczy konflikt pomiędzy formą a funkcją. Nie mogę przestać się zastanawiać, czy zawodowi tenisiści kiedykolwiek mówili, że ważą mniej niż w rzeczywistości, aby wyglądać na mniej wysportowanych w oczach opinii publicznej. Serena, kocham cię, ale 155 funtów? Jak ktoś, kto ma 150 cm wzrostu (kilka centymetrów więcej ode mnie) i ma tak monumentalne mięśnie, może ważyć tylko 10 funtów więcej ode mnie? Ale chociaż mam ochotę krzyczeć na wiele sportsmenek, aby otwarcie obejmowały swoje ciężko wywalczone, twarde ciała, rozumiem to. Oglądałem wystarczająco dużo tenisa z chłopakami, żeby wiedzieć, że kochają Ivanovic i Sharapovą bardziej niż Williamsa i Kvitovą. Nie jestem na tyle naiwny, by sądzić, że dzieje się tak dzięki ich umiejętnościom tenisowym.
Gardzę własną hipokryzją. Poświęciłam swoje życie sportowi, budowaniu idealnej sylwetki do squasha i uwielbiałam być odnoszącą sukcesy sportsmenką. Generalnie jestem dumna z niekonwencjonalności i nie boję się być w centrum uwagi. Duża część mojej pewności siebie jest bezpośrednim skutkiem dziesięcioleci poświęconych squashowi, co nauczyło mnie samodzielności, motywacji i szacunku do samego siebie. Spędziłem lata trenując młode kobiety, ponieważ wiem, że lekcje, których nauczą się na korcie, okażą się trwałe, a także uczynią je silnymi i pewnymi siebie.
Tak, nadal zazdroszczę delikatnym kobietom rozdrabniającym Melrose, które załamywały się już po pięciu minutach jednego z moich godzinnych meczów w squasha. Ale w pewnym sensie jestem zdumiony moją niemożnością pokochania swojej atletycznej budowy ciała i postrzegania jej jako tego, co mnie wyróżnia. Nie było ani jednego dnia, w którym myślałem, że rzucę squasha. To pasja, którą noszę ze sobą każdego dnia. Squash jest stałym elementem mojego życia, odkąd w wieku 12 lat wygrałem swoje pierwsze mistrzostwa kraju juniorów. Dzięki temu mogłem zwiedzić cały świat, pozwolić mi mieszkać w Europie przez ponad sześć lat i zapewnić dochód na napisanie mojej pierwszej powieści.
Co ważniejsze, czuję się fantastycznie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Uwielbiałam być odnoszącą sukcesy sportsmenką i nadal kocham tę grę tak bardzo, że dołączyłam do kobiecego turnieju profesjonalnego squasha w grze podwójnej. Czuję dreszczyk emocji, gdy mogę rzucić się na przód kortu, odzyskać trudną piłkę i oddać zwycięski strzał. Kiedy jestem na zewnątrz i wykorzystuję swoje ciało do robienia tego, do czego je zbudowałem, wszystkie pozakortowe obawy dotyczące tego, jak wyglądam, znikają. Na korcie kocham swoje ciało, zwłaszcza nogi, i jeśli dzięki tej grze będę silny, będę miał mocne mięśnie ud i pośladków, niech tak będzie.
Być może mam przed sobą jeszcze długą drogę, zanim zdołam spojrzeć na siebie w lustrze i nie czuć się przygnębiona z powodu solidnych krągłości poniżej talii. Ale uwielbiam to, co potrafią moje mięśnie i to, jak dzięki niemu się czuję. Nigdy bym tego nie zamienił, więc pogodziłem się ze swoim wyborem. Kiedy będę mieć 50 lat i nadal będę mieć nogi i tyłki ze stali, mam nadzieję, że będę miała dość pewności siebie, aby wykrzyczeć to z dachów i zainspirować innych, żeby chcieli wyglądać jak ja.
Źródło zdjęcia: Gerardo Porras / Squashflash.com




