Poród bez pomocy leków przeciwbólowych jest dla niektórych mam jak odznaka honorowa. Każda kobieta, która przeszła poród bez narkotyków, wie, że nie jest to łatwe i wymaga poważnego zaangażowania. (Nie oznacza to, że poród przy użyciu leków przeciwbólowych jest w jakimkolwiek stopniu niesamowitym osiągnięciem.) Niektóre przyszłe mamy są skłonne stawić czoła intensywnemu bólowi porodowemu, ponieważ albo obawiają się potencjalnych skutków ubocznych leków przeciwbólowych, albo po prostu Pragnę podążać śladami kobiet, które od wieków rodziły naturalnie. Jednak nie każda przyszła mama, która rodzi naturalnie, zdecydowała się pójść tą drogą. W niektórych przypadkach kończy się to nieplanowanym, naturalnym porodem, ponieważ powiedziano im, że nie mają już leków przeciwbólowych.
Jeśli zastanawiałaś się kiedyś, jak wygląda poród naturalny lub sama go robiłaś i ciekawi Cię, jak wyglądały doświadczenia innych kobiet, czytaj dalej.
„Ważne było dla mnie poczucie pełnej kontroli”.
„Zdecydowałam się na poród naturalny w domu, ponieważ ważne było dla mnie poczucie pełnej kontroli. Ogólne doświadczenie było całkiem cudowne. Miałam to szczęście, że pierwszy poród był stosunkowo krótki – 10 godzin od pierwszego skurczu do porodu. Moja położna była pod wrażeniem. Byłam bardzo skupiona na robieniu rzeczy, które pomogłyby mi podczas porodu. W każdym tygodniu ciąży ćwiczyłam jogę prenatalną, akupunkturę, masaż stymulujący poród, prawie codziennie chodziłam 10 000 kroków, gdy ustąpiły nudności w pierwszym trymestrze ciąży, i zdrowo się odżywiałam. Moja położna uważa, że praktykowanie jogi przez 15 lat naprawdę bardzo mi pomogło. Podczas porodu medytowałam nad obrazem siebie unoszącej się w oceanie. Poddałem się także hipnoterapii. Naprawdę czuję, że mogłam usiąść i pozwolić mojemu dziecku wykonać swoją pracę, aby wejść na świat. Nie widzę żadnych minusów porodu naturalnego. Mam poczucie dumy, które noszę ze sobą każdego dnia i uwielbiam inspirować innych”.
—Nikki M., 35
'Czułem się jak twardziel. Jak superbohater. Jakbym mógł zrobić wszystko.
„Kiedy mówisz ludziom, że chcesz pracować bez narkotyków, spotykasz się z silnym sprzeciwem: «Dlaczego chcesz to zrobić?». i „Nie ma medali za obejście się bez narkotyków” i „Jesteś szalony”. Zdecydowałam się na poród naturalny przy drugim dziecku, ponieważ byłam bardzo sfrustrowana doświadczeniem pierwszego porodu. Za pierwszym razem chciałam przejść na terapię naturalną, ale nie znalazłam żadnego wsparcia w tej kwestii ani u lekarzy, z których korzystałam, ani w szpitalu, w którym rodziłam. Kiedy dotarłam do szpitala, czułam się dobrze i pielęgniarki na nocnej zmianie myślały, że za chwilę wyjdę ze szpitala. Nie chciałam znieczulenia zewnątrzoponowego, a kiedy to powiedziałam, spojrzałam z boku i nastawiłam się. Właściwie czułem się dobrze, dopóki nie odcięli mi wody, co zrobili bez pytania. Kiedy odebrali mi wody, skurcze stały się znacznie bardziej bolesne, a rozwarcie ustało, jak na ironię. Całe doświadczenie było takie – nie czułam, że mam jakąkolwiek kontrolę ani głos w swoich własnych narodzinach. Miałem kroplówkę i monitor zewnętrzny, a kiedy powiedzieli mi, że będę potrzebować Pitocyny [do wywołania porodu], zgodziłem się na znieczulenie zewnątrzoponowe, które musieli zrobić dwa razy, ponieważ za pierwszym znieczulało tylko połowę mojego ciała. Rodziłem w tym szpitalu przez 22 godziny i na koniec miałem dwa monitory, wewnętrzny i zewnętrzny, cewnik, gorączkę sięgającą 33 stopni wynikającą z tak długiego porodu bez wody, znieczulenie zewnątrzoponowe, które powodowało u mnie swędzenie jak szalone, antybiotyki dożylne i groźba cięcia cesarskiego nad moją głową. Urodziłam syna drogą pochwową, po dwóch godzinach parcia, ale wcale nie byłam zadowolona z tego doświadczenia. Zaraz potem rzuciłam lekarza i poszłam do położnych w szpitalu w Pensylwanii. Mój drugi poród był zupełnie inny. Znalazłam mnóstwo wsparcia w naturalnym porodzie, a pielęgniarki kibicowały mi, gdy pracowałam przez całą noc. Nie byłam podłączona do żadnej kroplówki ani maszyny, przez cały czas wstawałam i chodziłam po pokoju, robiąc to, co było dla mnie wygodne i pomagało mi przetrwać skurcze. Mogłam słuchać swojego ciała. Położne wykazały się dużym zaangażowaniem i pewnością siebie podczas porodu. Moje ciało wykonało całą pracę. Nie dotykali mojej wody i łamali ją tylko wtedy, gdy byłem gotowy do pchania. Dali mi świetne sugestie, jak przetrwać trudniejsze etapy porodu, w tym kazali mi rodzić pod prysznicem. To była najlepsza rada, jaką otrzymałam przez cały wieczór, ponieważ pomogła mi przetrwać przejście z 7-10 centymetrów. Przez cały czas czułem się całkowicie wolny i kontrolowany. Nikt mnie nie poganiał, a zajęło mi to około 11 godzin. Mój ostatni skurcz, zanim byłem gotowy do parcia, był jednym z najgorszych. Widziałem jednak, że byłem blisko, ponieważ miałem przemożną potrzebę parcia. Zawołał położne i byłam gotowa. Wypchnęłam syna w dwie minuty, więc nie trwało to długo. Gdy to się skończyło, poczułem się jak tchórz. Jak superbohater. Jakbym mógł zrobić wszystko. Przez kilka dni byłem na haju. To było bolesne, ale gdybym zdecydowała się na kolejne dziecko, w mgnieniu oka ponownie zdecydowałabym się na brak narkotyków”.
—Jenny R., 46
„Czułem się całkowicie zdany na łaskę natury”.
„Mój naturalny poród był pięknym zakończeniem bardzo trudnej ciąży. Po utracie pierwszej ciąży w drugim trymestrze, moja druga ciąża była stresująca i daleka od beztroskiego doświadczenia, na jakie liczyłam i jakie sobie wyobrażałam. Kiedy więc mój lekarz obciążony wysokim ryzykiem powiedział mi, że moja szyjka macicy się skraca i muszę założyć szew okrężny, aby ją zamknąć, byłam przerażona, że ta nowa ciąża zakończy się tak samo, jak pierwsza. Po miesiącach odpoczynku i zmartwień usunięto mi szew okrężny w 37. tygodniu ciąży i ku mojej radości utrzymałam się w ciąży aż do prawie 41. tygodnia, kiedy to podczas wyjścia na kolację samoistnie odeszły mi wody. Mój mąż i ja wzięliśmy udział w całodniowych zajęciach na temat uważnego, naturalnego porodu, a także zatrudniliśmy doulę, która wspierała nas w tym procesie. W sali porodowej panował spokój, a mój poród był skupiony – moim ulubionym momentem było przebywanie w gorącej wannie i doświadczanie intensywnych skurczów, podczas gdy mój mąż i doula nakładali mi na czoło i plecy lodowate myjki pachnące lawendą. Wydaje się to sprzecznością, ale w tym momencie poczułem się niesamowicie potężny i jednocześnie całkowicie zdany na łaskę natury. Po 10 godzinach intensywnego porodu i kolejnych czterech pchaniach, moja piękna, śliska i płacząca córka została położona na mojej klatce piersiowej. Kiedy teraz na to patrzę, nie żałuję, ale zdumiewa mnie intensywność naturalnego porodu. Myślę, że istnieje wiele powodów, dla których warto decydować się na poród bez interwencji, ale jest też wiele dobrych powodów, dla których kobieta może nie zdecydować się na tę drogę. Dopóki poród zakończy się zdrowym dzieckiem, jest to tylko krótki moment w – miejmy nadzieję – długim, głębokim, złożonym i radosnym związku”.
—Maggie G., 34
„Moje ciało doznało znacznie mniejszych uszkodzeń”.
Mam trójkę dzieci. Przy pierwszym porodzie chciałam urodzić naturalnie, ale zostałam wywołana i ostatecznie otrzymałam znieczulenie zewnątrzoponowe. Skończyło się również na rozdarciu trzeciego stopnia, którego gojenie trwało ponad miesiąc. Kiedy więc przyszedł czas na drugie dziecko, byłam przerażona, że ponownie doświadczę łzy trzeciego stopnia lub czegoś gorszego. Powiedziałam sobie, że spróbuję porodu naturalnego, ale jeśli będę tego potrzebować, wezmę znieczulenie zewnątrzoponowe – nie chciałam na siebie wywierać zbyt dużego nacisku, więc gdybym zdecydowała się na znieczulenie zewnątrzoponowe, nie czułabym, że poniosłam porażkę . No cóż, okazało się, że nie dano mi nawet wyboru, bo gdy przyszła druga poród, tak szybko przeszłam do aktywnego porodu, że nie było już czasu na znieczulenie zewnątrzoponowe. Na szczęście trwało to bardzo szybko, ale było zdecydowanie bardziej bolesne. To, co naprawdę pomogło mi to sformułować, to fakt, że dyżurny ginekolog-położnik powiedział mi, że muszę „wcisnąć się w oparzenie”. Najpierw pomyślałam „o cholera”, gdy zdałam sobie sprawę, że zanim poczuję się lepiej, będzie coraz bardziej bolało, ale potem powiedziałam sobie, że muszę po prostu spróbować. Ja tak zrobiłam i urodziłam drugie dziecko, a moje ciało doznało znacznie mniej uszkodzeń. Ledwo miałem łzę drugiego stopnia, a mój powrót do zdrowia trwał zaledwie kilka dni, a nie tygodni w przypadku pierwszego. Przy trzecim dziecku robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby było ono naturalne, ponieważ uważam, że naturalny poród wyrządził mniej szkód mojemu organizmowi. Do ostatniej chwili przebywałam poza szpitalem i rodziłam dwie godziny po przybyciu na miejsce. Przyznam, że przy trzecim porodzie intensywny poród nieco się wydłużył i w chwili, gdy zastanawiałam się nad znieczuleniem zewnątrzoponowym, przystąpiłam do porodu aktywnego i nie było już odwrotu. Dziecko przyszło na świat niecałe trzy minuty później! Znów było tam znacznie mniej uszkodzeń – zaledwie rozdarcie drugiego stopnia – i po kilku dniach wróciłem do normy.
—Laura K., 40
„Moja córka i ja urodziliśmy się w tym samym szpitalu, bez leków”.
„Czułam, że dopóki ciąża nie powoduje powikłań medycznych, moje ciało ma swój własny, wbudowany system porodu. Mam tytuł magistra zdrowia publicznego i czułam, że włączenie leków lub złagodzenie bólu może potencjalnie zaszkodzić mojemu dziecku, i nie sądziłam, że ostatecznie ułatwi mi to poród. Poszłam na zajęcia z porodu, które były bardzo pro-epiduralne, wiedząc, że nie użyję znieczulenia zewnątrzoponowego, i dowiedziałam się, że możesz nawet nie wiedzieć, kiedy cisnąć. Rodziłam w szpitalu i pierwsza pielęgniarka, która mnie opiekowała, zapytała, czy kiedykolwiek odczuwałam prawdziwy ból, sugerując, że potrzebuję znieczulenia zewnątrzoponowego. Powiedziałem jej, że zaraz się dowiem. To było oczywiście bardzo bolesne, ale wiedząc, co wiem o narkotykach, nie zmieniłbym zdania. Minusem było to, że byłam nastawiona na poród naturalny i pobyt w szpitalu, co utrudniało mi życie, bo nie wydawało mi się to normą. Z perspektywy czasu mogłam szukać ośrodka porodowego lub innego miejsca, które bardziej zapewniałoby mniej medyczny poród, ale mogę powiedzieć, że urodziłam się w tym samym szpitalu co moja córka i oboje urodziliśmy się bez leków i znieczulenia zewnątrzoponowego.
— Phyra M., 38
„Kiedy spotykasz się z tego rodzaju bólem, musisz być wyjątkowo zaangażowany”.
„Nie zdecydowałam się na poród naturalny drugiego dziecka – tak się po prostu stało, bo nie dotarliśmy na czas do szpitala. Ból był niepodobny do niczego, co mogę opisać. Jednak kiedy urodził się mój syn – 3,5 godziny od pierwszego skurczu do porodu – byłam zszokowana, jak szybko moje ciało się zagoiło w porównaniu z pozostałymi dwoma porodami zewnątrzoponowymi. Ból ustąpił niemal natychmiast i w porównaniu z innymi porodami wstawałam i chodziłam z łatwością. Doceniam także to, że zrobiłem to w obie strony, dla własnej wiedzy i rozwoju. Jednak w tych chwilach bólu, gdybym mógł zastosować znieczulenie zewnątrzoponowe, prawdopodobnie bym to zrobił. Kiedy spotykasz się z tego rodzaju bólem, musisz wyjątkowo zaangażować się w poród naturalny. W moim przypadku nie miałam wyboru, bo przegapiłam okienko zewnątrzoponowe.”
—Tracy E., 46
– Nie poszło zgodnie z planem.
Zabawne w historii mojego porodu jest to, że jak w przypadku większości innych, nie poszło zgodnie z planem. Nie miałam zamiaru rodzić naturalnie. Pomyślałem, że będę miał długi poród i będę potrzebował znieczulenia zewnątrzoponowego. Mój poród od początku do końca trwał siedem godzin. Najbardziej martwiłam się tym, że nie chcę za wcześnie jechać do szpitala. Chciałam pracować w domu tak długo, jak to możliwe, naturalnie, a potem, gdy skurcze ustabilizowały się, przystąpiłam do pracy. Używałam technik jogi i masażu (dzięki mojemu mężowi), aby przejść każdy skurcz. Kołysałem się na boki podczas każdego skurczu. Kiedy zdecydowaliśmy, że czas jechać do szpitala, w szpitalnej windzie odeszły mi wody, a kiedy dotarłam na salę porodową, czułam się tak, jakby moje dziecko wychodziło na świat. Zabrali mnie do pokoju i ze zdenerwowania poprosiłam o znieczulenie zewnątrzoponowe. Spojrzeli na mnie i zapytali: „Czy możesz siedzieć spokojnie przez 10 minut?” nie ma mowy była odpowiedź. Więc robiliśmy to bez leków przeciwbólowych. Trzy pchnięcia i moja córka wypadła! Miałam szczęście, ponieważ poszłam tak szybko i mogłam opanować ból dzięki jodze i technikom oddychania, których nauczyłam się na zajęciach rodzenia. Gdybym miała to jeszcze kiedyś zrobić, spróbowałabym naturalnego. Biorąc to pod uwagę, nie wiem, czy poradziłbym sobie z ponad 30-godzinną pracą jak niektórzy przyjaciele. Ale moje ogólne doświadczenie było świetne. Poczułem się potem cudownie. Moja córka była wyjątkowo czujna i natychmiast zabrała się za karmienie piersią”.
—Sara G., 41
„Naprawdę uważam, że robienie tego w sposób naturalny nie ma żadnych zalet”.
„Myśl o wbiciu igły w kręgosłup była znacznie bardziej przerażająca niż sama myśl o porodzie. Oczywiście, kiedy zaczęły się moje skurcze, były one tak intensywne, że błagałam o znieczulenie zewnątrzoponowe. Jednak podczas obu porodów udałam się do położnej w Nowym Jorku, a ona powiedziała – w obu przypadkach – że mój poród jest zbyt zaawansowany i postępuje zbyt szybko, aby zastosować znieczulenie zewnątrzoponowe i że mogę się bez niego obejść. Udało mi się, ale z perspektywy czasu nie jestem pewna, czy jest już „za późno” na znieczulenie zewnątrzoponowe. Czuję, że za pierwszym razem przydałaby mi się jakaś ulga w bólu, bo poród był bardzo intensywny, szybki i osłabił mnie do tego stopnia, że parcie było bardzo trudne. Przy tym porodzie pchałam się przez ponad trzy godziny i od wysiłku pchania pękały mi naczynia krwionośne, nawet w oczach. Miałam hemoroidy i przez większość pierwszych trzech miesięcy musiałam karmić piersią na stojąco, ponieważ siedzenie było bardzo bolesne. Rozdarłam się w momencie, kiedy moja położna się tego nie spodziewała, i to w bardzo niezręczny sposób, trudny do naprawienia, co spowodowało ból nawet sześć miesięcy później i pozostawiło bliznę, która dokucza mi do dziś. Zauważyłam, że przyjaciółki, które rodziły za pomocą znieczulenia zewnątrzoponowego, dzwoniły przez telefon godzinę po porodzie, wszystkie podekscytowane i ledwo pokryte bliznami, podczas gdy ja wyglądałam i czułam się, jakbym przeżyła wojnę. Moje drugie dziecko wyślizgnęło się po 45 minutach i wcale się nie rozpłakałam. Myślę, że gdybym urodziła kolejne dziecko, na pewno zastosowałabym znieczulenie zewnątrzoponowe, ponieważ naprawdę uważam, że robienie tego naturalnie nie ma żadnych zalet. Poród jest bardzo bolesny!
— Savita I., 47
„Naprawdę czułam, że moje ciało wie, co ma robić”.
„Wiedziałam, że chcę rodzić naturalnie od chwili, gdy zaszłam w ciążę. Jestem bardzo holistyczną, zdrową osobą. Dla mnie kontynuacja mojej filozofii miała sens tylko podczas narodzin córki. Mając to na uwadze, odkąd ćwiczyłam aż do 39 tygodnia ciąży, naprawdę czułam, że moje ciało wie, co ma robić i jak bezpiecznie urodzić dziecko, więc całkowicie zaufałam mojemu niezwykłemu ciału i pozwoliłam mu przejąć kontrolę i robić to, co naturalnie wiedziało, co robić. To było niesamowite, piękne przeżycie. Urodziłam na podłodze w łazience, a potem zostałam zabrana prosto do łóżka, otoczona całą rodziną. To odmieniło życie.
—Jordan R., 41
„Zawsze byłem przeciwny jakiejkolwiek formie leczenia”.
„Zawsze byłem przeciwny jakiejkolwiek formie leczenia, gdybym miał wybór. Kiedy zaszłam w ciążę, zdecydowałam, że nie będę brać znieczulenia zewnątrzoponowego i poddam się naturalnemu procesowi. Z pierwszą córką rodziłam osiem godzin, z drugą około trzech godzin. Powiedziawszy to, obie moje córki spóźniły się dwa tygodnie, więc ostatecznie musiałam zażyć leki, żeby wywołać poród, ale ja nie brałam żadnych leków przeciwbólowych podczas porodu. Dlatego mój poród był krótszy niż u większości ludzi, a ból był znacznie bardziej intensywny. W przypadku mojej drugiej córki wiedziałam, czego się spodziewać i nadal nie chciałam znieczulenia zewnątrzoponowego, ale czułam, że ból był bardziej intensywny niż za pierwszym razem. Pamiętam, że krzyczałam i prosiłam lekarza, żeby dał mi znieczulenie zewnątrzoponowe, ale był na tyle miły, że wytrzymał mój napad złości i przypomniał mi, że naprawdę nie chcę tego mieć. Zdecydowanie niczego bym nie zmieniła, gdybym miała ponownie rodzić.
—Aarti A., 47
„Byłem zbyt rozproszony bólem, aby naprawdę skupić się na dziecku”.
„Zdecydowałam się na poród naturalny przy drugim dziecku, ponieważ trzy lata wcześniej przy pierwszym dziecku miałam znieczulenie zewnątrzoponowe i wystąpiły pewne problemy. Nie czułam, żeby cokolwiek pomagało na mój ból, więc poprosiłam pielęgniarkę, żeby sprawdziła znieczulenie zewnątrzoponowe – okazało się, że nie działa prawidłowo. Po „naprawieniu” nadal odczuwałem ból i skończyło się na tym, że prawa noga była całkowicie zdrętwiała. Doskonale pamiętam, jak mój mąż pomagał mi utykać/przeciągać nogę do okna pokoju dziecinnego, aby zobaczyć, jak nasza córka przechodzi kontrolę! Kiedy więc nadszedł czas na drugie dziecko, pomyślałam, że za pierwszym razem w zasadzie udało mi się przetrwać poród bez znieczulenia zewnątrzoponowego i że tym razem ból będzie mniej więcej taki sam, pomijając martwą nogę. Jak się okazało, znieczulenie musiało zdziałać więcej, niż myślałem, bo ból był znacznie większy. Poza tym musiałam się leczyć po porodzie, a jeśli nie ma się leków na poród, to nie ma się też leków na to. Mój mąż powiedział mi, że naprawdę nie chcę mieć nic wspólnego z naszym dzieckiem przez jakiś czas po jego urodzeniu. Myślę, że byłam zbyt odwrócona od bólu, aby naprawdę skupić się na dziecku. Ale ogólnie cieszę się, że to zrobiłem. Planowałam uwolnić się od narkotyków z dzieckiem numer trzy. W pewnym momencie porodu ból był maksymalny i pielęgniarka myślała, że mam jeszcze około 30 minut porodu. Zdecydowałem się więc w ostatniej chwili na znieczulenie zewnątrzoponowe, które zadziałało dokładnie w momencie, gdy potrzebowałem parcia. To był w pewnym sensie idealny kompromis!
—Kirsten A., 38
„Byłam tą szaloną osobą, która krzyczała: «Nie mogę tego zrobić!»”.
„Kłaniałam się w kierunku porodu naturalnego głównie dlatego, że nie chciałam mieć do czynienia ze skutkami ubocznymi [leków] i igłami, a po prostu chciałam, żeby wszystko było tak proste, jak to tylko możliwe. Kiedy już miałam dziecko w ramionach, chciałam być normalna i razem. To powiedziawszy, zostawiłem tę kwestię otwartą, ponieważ podejmowanie decyzji, zanim uświadomiłem sobie, jak bardzo to naprawdę boli, wydawało się szalone. Tak się złożyło, że porody miałam naprawdę szybkie: za pierwszym razem, zanim dotarłam do szpitala, byłam prawie rozwarta i urodziłam dziecko zaledwie kilka godzin później. Mój lekarz był świetny, czułem, że mam kontrolę i chociaż bolało bardziej, niż mogłem sobie wyobrazić, minęło szybko i czułem, że jestem ponad tym wszystkim. Byłam z tego bardzo dumna i dobra. Z drugim dzieckiem miałam kolejny szybki poród – tym razem w ciągu godziny od przybycia do szpitala. Ale nie miałem szans się na to zdobyć. Rozwarcie z czterech centymetrów nastąpiło tak szybko, że nie mogłem znieść bólu. Byłem szaleńcem krzyczącym: „Nie mogę tego zrobić!”. Ale dobra wiadomość jest taka, że poradziłem sobie z tym, bo poszło tak szybko. Było ciężko, ale ogólnie jestem zadowolony, że udało mi się to za każdym razem. To było niesamowite być tak obecnym. Ale nigdy nie odmówiłabym sobie leków, gdybym uważała, że są mi one potrzebne, aby przetrwać bezpiecznie i szczęśliwie. Szczerze uważam, że trzeba kierować się swoim doświadczeniem. Powiem, że byłam w szoku, gdy poród zaczął się drugi raz. Naprawdę zapomniałem, jak bardzo to bolało. Jesteśmy niesamowite, my kobiety.
—Sharlene B., 52
Historie porodowe, które są prawdziwe:




