Wszystkie produkty prezentowane na Self są niezależnie wybierane przez naszych redaktorów. Możemy jednak otrzymać wynagrodzenie od sprzedawców detalicznych i/lub z tytułu zakupu produktów za pośrednictwem tych linków.
Cztery lata temu – dziewięć lat po rozpoczęciu mojego związku z moim ówczesnym mężem – poznałam mężczyznę, z którym wiedziałam, że mam spędzić resztę życia. To było przerażające.
Zbudowałam piękne życie na papierze: pozornie dobre małżeństwo, silną społeczność, kwitnącą karierę. Ale za zamkniętymi drzwiami odczuwałem ból. Nasz życie seksualne nie istniało poza sprawdzaniem skrzynki dwa razy w roku – wystarczyło, żebym udawał, że nic się nie stało. Byliśmy partnerami w życiu, ale nie byliśmy kochankami i nie byliśmy emocjonalnie intymni w sposób, jakiego pragnęłam.
Zignorowałem cichy, uporczywy szept, który pytał Czy jesteś pewien, że to prawda? Pochowałam go pod wdzięcznością, twórczymi projektami i nadzieją. Skupiłam się na tym, co działało – na naszej przyjaźni, na przygodach, na wspólnych wartościach – i próbowałam przekonać samą siebie, że to wystarczy. Może gdybym po prostu przeczytał inną książkę o samopomocy, spróbowałbym innego warsztatu lub znalazła odpowiedniego terapeutę pojawiła się pasja i poczucie bycia naprawdę widzianym.
Więc zostałem na jakiś czas. Ale kiedy spojrzałam w oczy innej osoby, coś we mnie się obudziło. Coś, czego terapia, wymówki i samopomoc nie były w stanie wyczarować.
Może w innym życiu Pomyślałem na początku. Szybko zamieniło się to w: Dlaczego nie miałbym w pełni tym żyć?
Sześć tygodni później opuściłem małżeństwo. Ale co więcej, porzuciłam tę wersję siebie, która przez lata porzucała siebie i udawała, że wszystko jest w porządku.
samochód z literą v
Czasami dochodzimy do punktu, w którym życie, które zbudowaliśmy, już nie pasuje. Praca, związek, wersja nas samych – czujemy cichy ból braku dopasowania. I stajemy przed wyborem: pozostać w tym, co znane, lub zaryzykować wszystko, aby życie było piękniejsze i prawdziwe.
Mając 20 lat, rozwinąłem swoją karierę w branży technologicznej, aby podążać ścieżką twórczą. Po trzydziestce rozwaliłam swoje małżeństwo, żeby dać sobie szansę na wielką, prawdziwą miłość. Teraz jestem żoną miłości mojego życia, wychowując naszego 10-miesięcznego syna i wykonując pracę, którą kocham.
Jeśli ty też po cichu się zastanawiasz Czy to naprawdę to? Chcę, żebyś wiedział: nie jesteś sam. A prawda jest taka, że nigdy nie jest za późno, aby wybrać coś bardziej szczerego, bardziej prawdziwego, bardziej dla siebie.
Teraz wyobrażam sobie, że twoje następne pytanie brzmi: Jak dokładnie to wszystko zrobić? Jak znaleźć odwagę, siłę i pewność siebie? Jeśli więc jesteś na tej samej łódce, co ja cztery lata temu, oto sześć rzeczy, których się nauczyłem na temat wysadzania wszystkiego w powietrze i przepisywania swojej historii.
1. Strach jest kompasem wskazującym Ci najbardziej znaczące życie.
Kiedy poznałam mojego obecnego męża, byłam przerażona. Jego obecność rzuciła światło na prawdę, którą bałam się powiedzieć na głos: że moje małżeństwo się skończyło – i to już od jakiegoś czasu. Od razu pojawiło się przede mną rozdroże: mogłem zrobić to, czego ode mnie oczekiwano, lub mogłem pójść za tym, co wydawało mi się najprawdziwsze.
Podążanie za tą prawdą wiązało się z potężną dawką strachu: Jak myślisz, kim jesteś? Czy naprawdę zamierzasz wysadzić swoje życie dla uczucia? Co ludzie pomyślą? A co jeśli się mylisz? A co jeśli wszystko zepsujesz?
Kiedyś wierzyłam, że strach oznacza zatrzymywać się . Że to był znak do odwrotu. Teraz rozumiem, że strach jest często drogowskazem z mrugającą strzałką tędy .
Chociaż zadaniem strachu jest ochrona nas przed niebezpieczeństwem, nienawidzi on również nieznanego. A kiedy odważymy się sięgnąć po coś nowego, znaczącego lub niezbędnego, aby stać się naszym strachem, zwykle staje się on głośny. Jeśli więc myśl o dokonaniu znaczącej zmiany w swoim życiu wywołuje strach, nie oznacza to, że podążasz złą ścieżką.
Może to oznaczać, że w końcu jesteś na właściwym miejscu.
2. Przeszłość jest teraźniejszością – dopóki nie zechcemy spojrzeć wstecz.
Jako ktoś, kogo praca jest oddana pomaganiu ludziom w prowadzeniu najbardziej autentycznego, sensownego życia. Znalazłam się – po drugiej stronie mojego pierwszego małżeństwa – zadając pytanie, którego nie mogłam się pozbyć: Jak do cholery się tu dostałem? Pisałem o prawdzie. Mówiąc o wyzwoleniu. A mimo to spędziłam lata w milczeniu, wciskając się w związek, który już nie pasował.
Później zrozumiałam: mój strach przed wyjazdem miał niewiele wspólnego z moim ówczesnym mężem, a wszystko ze mną. Mój ojciec odszedł, gdy byłem młody i przez większość życia pragnąłem, aby ktoś mnie zobaczył i pokochał niezawodny ojciec. Gdzieś po drodze zdecydowałem, że bycie dobrym jest drogą do miłości i przynależności, a prawdziwe pragnienie jest zbyt niebezpieczne. Że gdybym chciała za dużo, za bardzo potrzebowałam lub pozwoliłam sobie być w pełni zauważoną, zostałabym opuszczona.
Więc nawet nie zdając sobie z tego sprawy, dokonałem bezpiecznych wyborów w miłości. Wtedy wydawało się, że jest to uzdrowienie. Jakbym zbudował coś solidnego i dobrego – nic podobnego do chaosu, z którego wyszedłem.
Ale z perspektywy czasu widzę to wyraźnie: wybrałem bezpieczeństwo. Odchodziłem nie tylko od małżeństwa, ale także od tożsamości, którą zbudowałem wokół bycia małym, aby czuć się bezpiecznie.
Kiedy znajdziemy się w miejscu, o którym nigdy nie myśleliśmy, że się znajdziemy, warto zadać sobie pytanie: Czy byłem tu już wcześniej? Ponieważ teraźniejszość prawie zawsze niesie ze sobą echa przeszłości. A jeśli chcemy teraz wybrać inaczej, musimy być gotowi spojrzeć wstecz.
3. Rozczarowywanie innych to umiejętność.
Opuszczenie mojego pierwszego małżeństwa było strasznie bolesne, pełne poczucia winy, żalu i tego rodzaju bólu, który sprawiał, że chciałam się ukryć. Bałem się wyroku – Za kogo ona myśli, że opuszcza męża po spotkaniu z kimś innym? – i zgadnij co: mam to.
Niektórzy mówili, że jesteś taki odważny. Inni mówili, że jesteś okropnie samolubny. Czasami na jednym tchu nazywano mnie odważną i okrutną. Niektórzy projektowali swoje obawy na mój wybór, jak gdyby moje odejście zagrażało stabilności ich pobytu.
Zbyt długo tolerowałem odłączenie, niespełnienie i samoporzucenie. jako odzyskiwanie ludzi-przyjemność bardziej istotną umiejętnością stało się tolerowanie ich rozczarowań, zamiast dalej żyć z moimi.
Rozczarowywanie innych jest niewygodne, ale to nie to samo, co zrobienie czegoś złego. Czasami jest to cena bycia uczciwym. Czasami jest to cena bycia tym, kim naprawdę jesteś.
4. Wyzwolenie jest ulicą dwukierunkową.
Powtarzałam sobie, że postępuję słusznie: odejście złamałoby serce mojemu ówczesnemu mężowi, a pozostanie – nawet jeśli wymagałoby to odejścia – było dobrą, lojalną i dobrą rzeczą. Ale oto, co widzę teraz: moje milczenie nie było życzliwością. Uniemożliwiało nam to obojgu życie w pełni i uczciwie.
Czasami najmilszą rzeczą, jaką możesz zrobić – dla siebie i drugiej osoby – jest powiedzenie prawdy. Nikt nie zyskuje na tym, że jedna osoba jest w połowie zaangażowana w związek. Jeśli utkniesz w historii, która już nie pasuje, zadaj sobie pytanie: czy pozostanie w domu naprawdę ich oszczędza – czy tylko opóźnia to, co nieuniknione?
5. Nie musisz tego wszystkiego wysadzać w powietrze. Możesz zacząć od jednego odważnego kroku.
Łatwo jest spojrzeć na czyjeś życie i zobaczyć tylko wynik – wielki, odważny skok; dramatyczny punkt zwrotny. I tak, moja historia miała ten moment. Ale na pierwszy rzut oka nie widać było setek cichych, odważnych schodów prowadzących do tego miejsca.
Moim pierwszym krokiem było jedno zdanie zapisane w dzienniku: Chyba nie chcę już być w tym małżeństwie. Nie byłam gotowa powiedzieć tego na głos, ale w końcu powiedziałam to sobie. Kolejny krok? Powiedzieć zaufanemu przyjacielowi. Przygotowałem się na wstyd i osąd, ale zamiast tego zauważyła, że nie jestem spełniony, i odetchnęła z ulgą, dając mi pozwolenie na zaufanie temu, co już wiedziałam.
Nie musisz wysadzać w powietrze całego swojego życia, aby zacząć od nowa. Czasami zmiana zaczyna się od uhonorowania wewnętrznego szeptu. Wyznaczanie granicy. Ciężka rozmowa. Mówienie „tak”, kiedy masz na myśli, mówienie „nie”, kiedy tak myślisz – przez jedną chwilę, jeden dzień, jedną interakcję. Czasami to wystarczy, aby zacząć zmierzać w stronę życia, które na Ciebie czeka.
Zachęcam Cię do zastanowienia się: do jakiej prawdy boisz się przed sobą przyznać – i dlaczego? Ponieważ w chwili, gdy nazwiesz swoją prawdę – po cichu i odważnie – rozpoczynasz proces uwalniania się.
Nowe wspomnienia Amber Rae Kochany ukaże się 5 sierpnia.
Powiązany:




