Odliczałam sylaby na palcach, gdy moje stopy dotknęły chodnika, a mój oddech stał się nierówny. Za dużo w ostatniej linijce? Dlaczego byłem taki beznadziejny w komponowaniu haiku? Dlaczego byłem taki kiepski w bieganiu? Może powinnam już przestać. Czy nie byłoby miło przestać?
Chomikowe koło w umyśle biegacza to niebezpieczna rzecz i komponowanie haiku często na dłuższą metę uspokaja mój małpi mózg. To była sztuczka, której nauczyła mnie 84-letnia zakonnica – siostra Madonna Buder. Madonna była powodem, dla którego w ogóle biegałem.
Dziewięć miesięcy temu nie byłem biegaczem. Właściwie byłem palaczem i leniwym użytkownikiem maszyny eliptycznej, z około 25 funtów nadwagi. Brakowało mi tchu, kiedy wchodziłam po schodach z metra. Pisałem też książkę pt. Gdyby zakonnice rządziły światem , (Open Road Media), który przedstawia inspirujące historie złych katolickich zakonnic.
W ten sposób poznałem Madonna , na zdjęciu powyżej, na jej roadsterze. Przezwiska Siostry Madonny to „Matka przełożona triathlonu” i „Żelazna zakonnica” – oba na cześć ponad 366 triathlonów, które ukończyła, z czego czterdzieści sześć to dystanse Ironman, odkąd zaczęła biegać w wieku czterdziestu siedmiu lat. Nawet w wieku 84 lat nadal bierze udział w wyścigach Iron Man.
Złamała żebra niezliczoną ilość razy, prawe biodro w dwóch miejscach, prawe ramię sześć razy, lewe ramię dwa razy, ramię, obojczyk i prawie wszystkie palce u rąk i nóg.
Wyjaśniając mi, jakie dary dało jej bieganie, powiedziała, że bieganie „nie tylko pomogło mi rozwiązać moje problemy, ale zmniejszyło mój niepokój i oczyściło moją duszę, usuwając wszelkie ponure ciemności, które odebrały mi pozytywne nastawienie”.
„Boże, przydałoby mi się trochę tego” – powiedziałam jej podczas jednej z naszych rozmów.
Jeśli 84-letnia zakonnica potrafi przebiec maraton, przejechać na rowerze 180 km i przepłynąć 3,9 km w oblodzonym jeziorze, to założę się, że uda mi się przebiec 5 km, pomyślałam.
biblijne imiona żeńskie
Wyruszając następnego ranka, zasznurowałem moje stare New Balance i zacząłem pracować wzdłuż rzeki Hudson. Po przebyciu pół mili poczułem się, jakby włócznia przeszyła mój bok. Było mi niedobrze. Czy się zakrztusiłem? Usiadłem. Potem się położyłem.
„Co zrobiłaby Madonna?” zapytałem siebie. Z pewnością nie leżałaby na trawie i tęsknie patrzyła na wózek z lodami.
Szedłem dalej. Poszedłem. Zatrzymałem się. Pobiegłem. Szedłem jeszcze trochę i w godzinę przebiegłem 3 mile.
Kiedy masz zakonnicę jako wzór do naśladowania, nie możesz się poddawać.
Uważam się za duchowego, ale nie religijnego. Mówię, kiedy biegam. Czasem rozmawiam w myślach z Madonną. Komponuję swoje haiku. Wyobrażam sobie żylaste ciało tej małej, starej zakonnicy przekraczające linię mety i jadę dalej.
Po kilku tygodniach treningu rzuciłem palenie. Zacząłem wcześniej chodzić spać. Powoli, ale pewnie, mógłbym biec dalej.
Po kilku miesiącach zderzyłem się ze ścianą. Miałem ciągły węzeł w łydce i zwalniałem. Czy byłem w tym coraz gorszy? Jak to w ogóle było możliwe? Poważnie rozważałem rezygnację z treningów. Kilka dni później otrzymałem e-mail od Madonny:
'Niezbyt dobre wieści! Wypadek rowerowy, który miał miejsce w sobotę 15 marca, spowodował kontuzje na obu policzkach oraz naciągnięcie mięśnia w pachwinie, którego gojenie często trwa dłużej niż złamanie, więc moje możliwości są bardzo ograniczone. Kiedy takie rzeczy się zdarzają, zawsze szukam przesłania kryjącego się za tym wszystkim. Ostatecznie dochodzę do wniosku, że Bóg próbuje mnie uratować przed czymś gorszym, czy to moją osobą, czy traumą podróżniczą, niebezpiecznymi warunkami pogodowymi itp. Daje mi to również możliwość rozważenia priorytetów.
Madonna dodała, że ma także złamaną miednicę. Ta wiadomość złamała mi serce. Nie biegałem przez kilka dni. Ciągle myślałem o Madonnie – małej, posiniaczonej i poobijanej.
Tydzień później redagowałem rozdział o Madonnie. Kiedy próbowała po raz pierwszy wziąć udział w wyścigu Iron Man na Hawajach, nie udało jej się przekroczyć limitu czasu podczas pływackiej części zawodów i nie mogła ukończyć.
„A jednak byłam tak blisko, że ciągle myślałam, że muszę to zrobić jeszcze raz” – powiedziała mi.
Tego dnia wyszłam na zewnątrz w tenisówkach i szortach, nie będąc pewna, czy pójdę pobiegać, czy pójdę do restauracji po drugiej stronie ulicy. Nie miałem słuchawek ani paska na wodę. Właśnie zacząłem się ruszać. Przebiegłem trzy mile, a potem pięć. Potem siedem. To był najdłuższy dystans, jaki kiedykolwiek biegałem
Wróciłem do domu ledwo wypoczęty. Nie wierzę w Boga. Ale wierzę w zakonnice. Myślę, że tamtego dnia wiara w Madonnę dała mi dokładnie to, czego potrzebowałem, aby dalej trenować.
Niedługo potem Madonna nie poddawała się i otrzymałam następujący e-mail:
Gotowy czy nie, w czwartek wyjeżdżam do Eagleman w Cambridge na kwalifikacje Half IM w niedzielę 8 czerwca. Minie dopiero 14 tygodni od złamania miednicy, więc proszę o mini cud.
Jej wytrwałość sprawia, że nie mogę się poddać.
Za sześć tygodni przebiegnę swój pierwszy półmaraton z zespołem z Yahoo! — the Półmaraton Kobiet Nike w San Francisco aby ścigać się pieniędzmi dla Towarzystwa Białaczki i Chłoniaka. Nadal wysyłam e-maile do Madonny z aktualizacjami dotyczącymi moich biegów. Świadomość, że jestem w jej modlitwach i jej haiku, sprawia, że uderzam w chodnik.
Źródło zdjęcia: Dave Erickson




