Prawie dwa lata temu pojechałem do Portugalii z jednym celem: pobić własny rekord na największej fali, jaką kiedykolwiek przepłynęła kobieta. Byłam pewna, że ja też mogę to zrobić. Moja ostatnia płyta miała cztery lata. W 2009 roku jeździłem na 45-metrowym rowerze w Republice Południowej Afryki.
Byłem w Nazaré przez około 16 dni, czekając, trenując i walcząc z poważnym przeziębieniem. A potem nadeszła burza, niosąc ze sobą wielką falę. Nie byłem specjalnie podekscytowany. Zamiast tego poczułam się zestresowana, jakbym miała eksplodować. To była kombinacja wszystkiego: czy fale będą dobre? Czy będzie można na nich jeździć? Czy będzie zbyt wietrznie? Czy będę dobry? Od 19. roku życia mam przepuklinę dysku w plecach, a dzień wcześniej nie mogłem nawet chodzić. Jednak jestem przyzwyczajony do ogromnego bólu. Jeśli mam siłę, żeby stać, wiem, że potrafię surfować.
Było około 4:30 rano, wciąż było ciemno i zimno, więc po sprawdzeniu raportów popędziliśmy do przystani, gdzie trzymaliśmy nasze narty wodne. Kiedy się organizowaliśmy, zjadłem śniadanie – kanapkę z szynką i serem – na stojąco. Chcieliśmy złapać kilka pierwszych fal tego dnia, ponieważ wiedzieliśmy, że warunki szybko się zmienią. Byłem z moją drużyną: moim partnerem Carlosem Burle, dwoma innymi surferami, ratownikiem, który wspierał nas na plaży, i dwiema osobami na klifach z radiem, które mogły się z nami komunikować. Kiedy wsiedliśmy na skuter wodny, wszystko potoczyło się dość szybko. Chcesz po prostu szybko się tam dostać i zobaczyć fale. Wszyscy kłócą się o to, jacy byli tego dnia wielcy. Niektórzy mówią, że od 60 do 80 stóp, inni, że od 80 do 100 stóp. Adrenalina mi podskoczyła. Byłam bardzo podekscytowana – i zdenerwowana.
Doświadczenie bliskie śmierciNie do końca wybrałem falę, na której płynąłem. Właśnie przyszło. I to był duży. Gdy tylko inny surfer, Garrett McNamara, zrezygnował z tego, odłączyłem linkę od skutera wodnego i zdecydowałem się na to. W tym momencie wszystko jest instynktem. Wszystko widać, ale jest dość głośno. Po prostu wskazujesz w dół i jedziesz z superszybką prędkością – około 40 mil na godzinę. A ty ciągle negocjujesz nierówności. Kiedy uderzysz w jednego, wyrzuci cię w powietrze, więc całkowicie odłączysz się od fali i po prostu spadniesz prosto przed jego twarz. Musisz wylądować po drugiej stronie każdego nierówności. Chodzi o przetrwanie.
Przy trzecim uderzeniu złamałem kość strzałkową – myślę, że przez skręcenie butów – i wtedy upadłem. Leżałem na plecach i patrzyłem prosto w górę, kiedy zobaczyłem, jak fala rozbija się nade mną. Wepchnęło mnie pod wodę, ale wyskoczyłem z powrotem, wciąż nieświadomy, że złamałem kostkę. Kiedy uderzyła we mnie kolejna fala, poczułem się, jakby dosłownie potrąciła mnie ciężarówka. Zerwał nawet moją kamizelkę ratunkową. Pod wodą nie miałem pojęcia, która droga jest na górę. Pomyślałem: To może być to. Jednak w jakiś sposób ponownie wypłynąłem na powierzchnię, ale byłem tak pozbawiony tlenu, że wiedziałem, że stracę przytomność. Nic nie widziałem i słyszałem tylko dźwięki, które słyszysz w głowie, zanim stracisz przytomność – prawie jak syreny.
Zanim mój partner Carlos dotarł do mnie na skuterze wodnym, nie byłam już w pełni przytomna. Jakoś jednak udało mi się chwycić linę i pociągnął mnie w stronę brzegu. Cały czas leżałem twarzą w dół, a kiedy w końcu odpuściłem, po prostu unosiłem się w wodzie, twarzą w dół. Carlos zeskoczył ze swojego skutera wodnego i wciągnął mnie na plażę, gdzie przeprowadzono mi resuscytację krążeniowo-oddechową. To zadziałało. Odzyskałem przytomność. Oczywiście, wspaniale było żyć, ale to było też gówno. W ogóle nie mogłem się ruszyć. Z trudem oddychałem samodzielnie. Miałem atak astmy. Wszystko bolało. Nawet dzisiaj nie jestem do końca pewien, czy umarłem tego dnia, czy po prostu doszło do zatrzymania akcji serca. Nie widziałem drugiej strony. Nie miałem „doświadczenia”. Pamiętam tylko czerń.
Niesamowicie gwałtowny powrótPóźniej kilku szanowanych surferów skrytykowało mnie za próbę zrobienia tego, co zrobiłem. To było bolesne, ale i inspirujące. W każdej karierze kobiety są nadal bardziej krytykowane. Ponieważ często jesteśmy mniejszością, wszystko, co robimy, jest bardziej zauważane. Kiedy poniesiemy porażkę, poniesiemy porażkę większą. Kiedy odniesiemy sukces, odniesiemy większy sukces. Za każdym razem, gdy upadam, nawet jeśli wszyscy na zewnątrz też upadają, nie chodzi tylko o to, że upadam. To przez to, że Dziewczyna upadła. Staram się o tym nie myśleć zbyt wiele.
Ostatnie 18 miesięcy spędziłem na rekonwalescencji i nadal nie jestem w 100%. Miałem dwie operacje kręgosłupa. Przez pierwsze dwa tygodnie po każdym moim jedynym celem była możliwość chodzenia przez pięć minut trzy razy dziennie. To było bardzo frustrujące, ale co tydzień odzyskiwałem coś w zamian: mogłem chodzić dalej, siedzieć dłużej, prowadzić samochód. Teraz w końcu znowu surfuję. Każdego popołudnia chodzę też na fizjoterapię, a wieczorem ćwiczę stabilizację i mięśnie tułowia lub pilates. Mój plan to ponowna jazda na dużych falach w październiku.
Od tamtego dnia w Nazaré wiele się o sobie dowiedziałam. Staram się już niczego nie pragnąć, bo tak silne pragnienie prawie mnie zabiło. Naprawdę wierzę, że był jakiś cud lub energia, która umożliwiła mi powrót i przetrwanie, za co jestem bardzo wdzięczny. Często zadaję sobie pytanie, dlaczego dostałem drugą szansę. Czym sobie na to zasłużyłam? Nie znam jeszcze odpowiedzi, ale wiem jedno: zawsze będę ciężko pracować i dać z siebie wszystko, ale nie oczekuję niczego w zamian. Moim celem nadal jest surfowanie na największej fali w życiu, ale wiem, że moje szczęście już od tego nie zależy. W końcu dostałem już największy prezent ze wszystkich: żyję.
Źródło zdjęcia: Instagram (@maya)




