Kiedy po raz pierwszy spotkałem Marka* w pokoju socjalnym w restauracji, w której oboje pracowaliśmy trzy lata temu, więź była natychmiastowa. Podczas tego pierwszego spotkania odkryliśmy wzajemną miłość Wielkiego Gatsby’ego , pokazuje Anthony Bourdain, i każdej wiosny odbywa coroczną pielgrzymkę do Coachelli.
Powiedział mi, że jego marzeniem jest otwarcie własnej restauracji i że obsługuje stoliki, aby móc wyprzedzić konkurencję. Podobało mi się, że miał ambicję i poczucie humoru, więc postawiłem sobie za cel odnalezienie go na każdej zmianie, żeby móc z nim porozmawiać.
To była tylko kwestia czasu, zanim nasze pogawędki w pokoju socjalnym doprowadzą do randek i całkowitego, jednoznacznego zakochania się w sobie. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że za milion lat opuszczę Marka, który naprawdę wydawał się moim idealnym partnerem. Ale zrobiłem to.
Moje relacje z Markiem były w zasadzie idealne, ale w głębi duszy nadal miałam ochotę odejść.Mark i ja uwielbialiśmy swoje towarzystwo i rzadko się kłóciliśmy. Uprawialiśmy wspaniały seks i to często. Komunikowaliśmy się otwarcie i bezwarunkowo wspieraliśmy swoje cele. Kiedy dostałem swoją pierwszą pracę redakcyjną na poziomie podstawowym, Mark świętował razem ze mną, zamiast skupiać się na tym, że było to bezpłatne. Zostałam jego największą cheerleaderką, kiedy zdecydował się zapisać na zajęcia z biznesu, a nawet namawiałam go, żeby złożył podanie do szkoły. Chcieliśmy zobaczyć, jak sobie nawzajem odnieśliśmy sukces i już samo to uczyniło naszą miłość tak prawdziwą i czystą.
Mimo to nie mogłam pozbyć się tego dziwnego uczucia w żołądku, że coś jest nie tak. Ilekroć myślałem o odległej przyszłości, marzyłem o podróżowaniu po świecie, przeprowadzce do Nowego Jorku i zostaniu pewnego dnia pisarzem. W każdej wizji byłem sam.
Frustrowało mnie to, że nie mogłam po prostu zignorować tych myśli i być szczęśliwa z Markiem. Na papierze spełnił wszystko, czego chciałam od partnera, a przyszłość, którą mi zaoferował, była obiecująca. Marzyliśmy o zakupie domu w Bay Area, gdzie mieszkaliśmy, wychowując wspaniałe, znające się na muzyce dzieci i żyjąc długo i szczęśliwie. Jego restauracja miała nas utrzymać finansowo, żebym mogła zostać w domu i pisać tak często, jak chciałam. Mark już podejmował kroki, aby zapewnić mi to niesamowite życie.
Wydawało mi się śmieszne, że w ogóle rozważałam jakąkolwiek alternatywę, skoro było mi z nim tak dobrze. Wiedziałam jednak, że pozostając w naszym związku, nie wykorzystuję w pełni swojego potencjału. Mimo że zachęcał mnie do realizowania swoich marzeń, nadal czułam, że zawsze idę na kompromis. Musiałam zaplanować konkretny czas na pisanie, czyli to, co kocham najbardziej, bo wspólne spędzanie czasu pochłaniało cały nasz wolny czas. Te wolne chwile zniknęły jeszcze bardziej, kiedy podjęłam nową pracę, aby przetrwać w San Francisco, mieście, które Mark uwielbiał. Odrzuciłam niesamowite możliwości, takie jak przeprowadzka do Hiszpanii w celu podjęcia pracy nauczycielskiej, ignorując to mówiąc, że on i ja pewnego dnia pojedziemy tam razem.
Poświęciłem się, bo wierzyłem, że to, co mamy razem, zawsze wystarczy. Ale tak naprawdę nigdy nie dałam sobie szansy, aby przekonać się, czy sama jestem więcej niż wystarczająca. Przez całe życie skakałem od związku do związku, ponieważ desperacko wierzyłem, że prawdziwa miłość jest jedyną receptą na szczęście. Nigdy nie nauczyłam się szukać spełnienia od wewnątrz, bo zawsze szukałam go u innych ludzi.
Wątpliwości co do naszego związku oznaczały, że w końcu podważyłam pogląd, że potrzebuję kogoś innego, kto potwierdzi moje istnienie.
Ostatecznie zdecydowałam się zerwać z Markiem, kiedy zaakceptowałam, że nigdy nie będę naprawdę usatysfakcjonowana, jeśli nie będę wiedziała, do czego jestem zdolna bez niego.
Kiedy powiedziałam to Markowi, nalegał, że możemy naprawić sytuację, dając sobie nawzajem przestrzeń. Przypomniałam mu, że nic w naszym związku nie zostało zerwane – po prostu już tego nie chciałam. Nie miałam powodu odchodzić poza wiarą w sercu, że jako samotna kobieta mam przed sobą większe rzeczy. To nie miało dla niego sensu i nazwał mnie samolubną i pozbawioną serca za to, że porzuciłam to, co mieliśmy. Może i miał rację, ale to nie miało znaczenia. Po raz pierwszy nie chciałam iść na kompromis i to było wyzwalające.
Pewnego dnia będziesz żałować, że to straciłeś, powiedział, gdy odwracałem się, żeby wyjść.
Cóż, było to ryzyko, które byłem skłonny podjąć.
Zerwanie z Markiem było najtrudniejszą, a jednocześnie najbardziej budującą decyzją, jaką kiedykolwiek podjęłam w życiu.W następstwie naszego związku odkryłam, że życie na własną rękę może być równie satysfakcjonujące, jeśli nie bardziej, niż życie, które dzieliliśmy razem. Skupiłam się na tym, aby stać się najlepszą wersją siebie, według niczyich standardów, ale własnych i robić rzeczy, które kochałam, bez ograniczeń.
W ciągu kilku miesięcy po naszym rozstaniu napisałem więcej opowiadań, artykułów i wierszy niż przez cały nasz trzyletni związek. Częściej jeździłam malowniczą trasą, bo nie spieszyłam się do domu, żeby być z nikim innym, tylko ze sobą. Każdego wieczoru jadłem na kolację dokładnie to, na co miałem ochotę. Wcześniej pizza z ananasem nie wchodziła w grę, ponieważ Mark nią gardził. Teraz jest w menu co tydzień!
Stałam się też lepszą przyjaciółką, siostrą i córką, ponieważ miałam więcej czasu i miłości do stracenia. Częściej mówiłam tak niż nie i bez powstrzymywania otwierałam się na nowe doświadczenia. Oznaczało to uczęszczanie na zajęcia taneczne, mimo że ledwo udało mi się przejść dwa kroki, i zapisanie się na bieg na 5 km, choć od lat nie stawiałem stopy na bieżni. Podróżowałem nawet do Europy i poznałem nowych ludzi, testując swój portugalski, którego zacząłem się uczyć dopiero cztery miesiące przed wyjazdem. Przede wszystkim przestałem bać się nieznanego i zamiast tego zacząłem akceptować ideę możliwości.
Tak, obejmuje to także możliwość romantyczną. Jestem otwarta, aby pewnego dnia wpuścić miłość z powrotem do mojego życia, ale nie postrzegam jej już jako istotnej części niesamowitego i satysfakcjonującego życia. Pracuję nad tym, aby moje życie samo w sobie było więcej niż wystarczające, aby każdy, kto w nie wejdzie, był dodatkiem, a nie koniecznością.
A kiedy zastanawiam się nad czasem spędzonym z Markiem, nie mogę udawać, że nie zdarza mi się czasami mieć takich chwil. Czasem się zastanawiam, Jak wyglądałoby życie, gdybym został? Nie znam odpowiedzi, ale jedno jest pewne: zawsze będę wdzięczny, że ostatecznie wybrałem siebie.
* Imię zostało zmienione.
Savanna pochodzi z Północnej Kalifornii i jej ulubione zajęcia to brunch, teatr muzyczny i zawieranie przyjaźni w nowych miejscach. Jeśli nie pisze, prawdopodobnie spaceruje, planuje następne wakacje lub robi bałagan w kuchni. Prawdopodobieństwo, że poprosi Twojego psa o pogłaskanie, wynosi 10/10.
Może cię także zainteresować: Yogi Kathryn Budig o tym, dlaczego dbanie o siebie jest tak ważne